GUKS KRASNOSIELC - WKS MYSTKÓWIEC 5:2 (2:1)
bramki: Biedrzycki, Bojarski x2, Pajewski, Pichała
Ostatni ligowy mecz w tym sezonie na własnym boisku przyciągnął sporą liczbę kibiców, którzy obejrzeli dosyć senne widowisko, dopiero po przerwie mecz się ożywił, a nasza drużyna przeprowadziła kilka składnych akcji.
Na początku mecz nie mógł się podobać wolne tempo, chaotyczne akcjie z obydwu stron, mało sytuacji podbramkowych. W pierwszych 20' po za dwoma strzałami z rzutów wolnych przyjezdnych nie działo się nic ciekawego. Około 25' nasza drużyna obejmuje prowadzenie zagranie z boku boiska głową przedłuża Pajewski, a z bliska do siatki trafia Arek Biedrzycki. Trzy minuty później jest 2:0. Piłkę z lewej strony przed polem przejmuje Marek Bojarski i pięknym strzałem w długi róg pokonuje berzradnego bramkarza WKS-u. Idziemy za ciosem i po chwili Marek w sytuacji sam na sam trafia w bramkarza, kolejną dobrą sytuację ma Krzysiek po dośrodkowaniu Arka Biedrzyckiego, uderza głową ale w sobie wiadomy sposób bramkarz odbija ten strzał. W kolejnych minutach główkuje Faderewski, niestety obok bramki. W 40' goście przeprowadzają akcje naszą prawą stroną , napastnik wbiega w pole karne a tam zatrzymuje go Grabowski, zdaniem sędziego nie przepisowo. Karnego wykorzystuje sam poszkodowany i do przerwy mamy 2:1.
Po zmianie stron nasza drużyna wyraźnie podkręciła tempo, najpierw świetnej okazji nie wykorzystuje Marek uderzająć w bramkarza. W 55' ręką w polu karnym zagrywa gracz Mystkówca, do piłki podchodzi Pajewski i ze spokojem umieszcza ją w siatce z 11 metrów. W 60' pierwsza zmiana za Adama Grabowskiego wchodzi powracający po kontuzji Tomasz Urbański. W 70' Urbański zagrywa prostopadłą piłkę do Bojarskiego, ten wychodzi na czystą pozycję mija bramkarza i strzela na 4:1. Później swojej szansy na gola szuka nasz grający trener, schodzi do środka i uderza z przed pola karnego, niestety minimalnie nad poprzeczką. W 75' podwójna zmiana na boisku meldują się Mateusz Szczepański i Darek Wierzbicki, schodzi Sebastian Kurzyński i Krzysiek Pajewski. 10 minut później cieszymy się z piątego trafienia najładniejszego w całym meczu, piłka spada na 25 metr gdzie uderza ją Czarek Pichała, trafia idealnie bo umieszcza ją w samym okienku bramki rywali. W 90' gol kuriozum Pichała nieczysto trafia w piłkę ta dostaje rotacji odbija się od ziemii i wpada do bramki nad Milewskim. Sędzia dolicza 2 minuty i kończy mecz. Niestety znowu nie ustrzegliśmy się głupich błędów i rywale mogli cieszyć się z 2 podarowanych goli...
Za tydzień ostatnia kolejka i trudny bój w Zatorach.